Szczerze mówiąc ciężko mi to określić. Po prostu czuję jakąś (nieuzasadnioną) antypatię. Czasami tak już jest, że kogoś się lubi a kogoś nie, nawet jeżeli na to zasługuje.
Ja podobnie lecz trochę inaczej. Doceniam talent (bo go ma + z czasem uzyskaną naturalność). Ale w przeciwieństwie do Ciebie wiem dlaczego mnie denerwuje. Jest tak zlewaczała, że mi się rzygać chce; te jej zaangażowanie w lewicowe postulaty (walki o domniemane prawa kobiet, #meetoo, zaangażowanie po radykalnie lewej stronie partii Demokratycznej) działają mi na nerwy okrutnie.
Witaj w klubie. Wystarczy obejrzeć ogłaszanie wyników na Oskarach z 2006 roku za drugoplanowe role damskie. Jej poza i mina wielkiej gwiazdy (wszak za Fargo dostała nagrodę) utwierdziła mnie w przekonaniu dlaczego jej też nie lubię.
Mówisz o momencie, kiedy ogłoszono, że ona dostaje Oscara? Jeśli tak, to chodziło o pierwszoplanową rolę. W każdym razie nie zauważyłam jakiegoś dziwnego zachowania, lubię babkę, bardzo dobra aktorka.
Polecam Ci z całego serca abyś obejrzał ogłoszenie wyników z 1977 roku :D Reakcja Talii Shire na wieść o tym że nagrodę otrzymuje Faye Dunaway BEZCENNA.
A ja właśnie obejrzałem ogłoszenie wyników z 2006 roku i w sumie tez nie wiem o co chodzi. Nie widzę żadnej miny „wielkiej gwiazdy”. Wręcz przeciwnie nawet się uśmiecha.
Szczerze mówiąc w Fargo w ogóle mnie nie przekonała. Obejrzałem film ze względu na Buscemiego i jej Oscara. Film klimatyczny, zaskakujący - jak to u Coenów. Ale rola Frances jest wg mnie przeciętna. Na twarzy przyklejony jej uśmieszek - niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajduje - bardzo skąpe środki wyrazu. W "Tajne przez poufne" może to pasowało, ale tutaj gryzło się z ogólnym nastrojem filmu.
Nie była to "oskarowa" rola...
Chyba, że mi wytłumaczysz, co rozumiesz przez stwierdzenie, że "...w Fargo była genialna".
Ja też jej nie znoszę. To taki typ kobiety, który mnie odstręcza. Niestety, nie umiem tez dostrzec wybitności jej talentu, ale chyba po prostu jest to kwestia gustu.
To jest bardzo ciekawy temat! Aktorki których talent się docenia a jednocześnie nie darzy się ich wielką sympatią. U mnie napewno jest to MERYL STREEP! Doceniam jej talent, doceniam stare filmy z Jej udziałem, „Ze śmiercią Jej do twarzy”, „Sprawa Kramerów”, „Kochanica Francuza”, Pożegnanie z Afryką” czy „Diablica” to filmy które bardzo lubię również za to jakie kreacje stworzyła tam Streep. Uważam jednak że od ładnych kilkunastu lat odcina kupony od swoich wybitnych kreacji z dawnych lat, jest wręcz karykaturalna a Oscarowe nominacje dostaje wręcz z automatu. Nie podoba mi się również to jak angażuje się w politykę. Kolejna - FAYE DUNAWAY, zakochana w sobie, niezrownowazona, narcystyczna, furiatka (dała się we znaki nawet legendzie kina - Bette Davis) ale Jej role w „Chinatown” i przede wszystkim w „Sieci” to majstersztyk. Nie lubie tez KRYSTYNY JANDY za to co wyprawia w mediach ale oglądanie Jej w filmach to czysta przyjemność. Napewno znalazłoby się jeszcze kilka osób - Warren Beatty, Polanski, Depardieu... ale nie będę się już rozpisywać :D
W poniedziałek o 20:00 na TVPKultura leci "MISSISIPI W OGNIU" Alana Parkera. Zasługuje na swoją legendę!
Plus niezawodni Gene Hackman, Willem Dafoe, oraz... Frances McDormand w pierwszej ważnej roli!